Pico de São Tomé – najwyższa góra Wysp Świętego Tomasza i Książęcej
Pico de São Tomé – najwyższa góra Wysp Świętego Tomasza i Książęcej. Jej wysokość wynosi 2024 m n.p.m. Zdobyłem ją w dniu 17 września 2014 roku.
Gdy zapytałem spotkanych turystów czego można się spodziewać podczas pobytu w Parku Narodowym Obo (jedynym parku narodowym Wysp Św. Tomasza i Książęcej, na terenie którego znajduje się najwyższy szczyt kraju) usłyszałem, że deszczu. Opadów, mgły, błota i śliskich korzeni nie powinno zabraknąć. Nieco mnie to zdziwiło po pobycie w pobliskim Gabonie, gdzie przez prawie dwa tygodnie ani razu nie padał deszcz. Co jeszcze miałem zobaczyć – to już kwestia szczęścia. Może piękne ptaki, a może postrzępione skały gór otaczających Pico de São Tomé. Wspinaczka zapowiadała się ciekawie. Trekking na szczyt zwykle zajmuje dwa dni, choć można spróbować wejść i zejść w ciągu jednego dnia. Dla mnie zapowiadały się dwa dni niezwykle intensywnej i wymagającej wędrówki przez las i błoto.
Deszcz na Wyspach Świętego Tomasza i Książęcej
Wciąż zastanawiałem się, jak to będzie z tym deszczem. Nic nie wskazywało na obiecane i zbliżające się opady. Gdy jednak wszedłem na teren parku Obo i zacząłem marsz przez gęsty las pogoda zmieniła się diametralnie. Szliśmy pod górę albo zsuwaliśmy się po śliskim błocie. Przypominały mi się trudne trasy w Tatrach Wysokich. Tu, w tropikalnym lesie funkcję metalowych klamr pełniły śliskie korzenie. Rolę łańcuchów przytwierdzonych do skał pełniły wiszące dookoła liany, gałęzie i korzenie. Dodatkowo trzeba było uważać, za które można złapać. Część z nich mogła dostarczyć dodatkowych atrakcji w postaci kolców. Było zadziwiająco stromo, z wieloma zarośniętymi bujną roślinnością urwiskami po obu stronach wąskiej ścieżki.
Gdy dotarliśmy do miejsca noclegowego poczuliśmy ulgę. Zdążyliśmy przed zmrokiem. Z radością delektowałem się pysznym asucarinho (wiórkami kokosowymi w miodzie i zastygłym cukrze trzcinowym) oraz gorącym wywarem z liści tajemniczej rośliny przygotowanym przez przewodnika nad ogniskiem. Na szczyt dotarłem drugiego dnia rano. Byłem bardzo szczęśliwy, choć droga w dół zapowiadała się równie wymagająco, co droga na górę. Chwila na wierzchołku to również jedyny moment wycieczki, gdy nad nami nie było żadnej chmury. Mimo wszystko deszcz dalej padał. W zasadzie niewielka mżawka dająca orzeźwienie w promieniach ostrego równikowego słońca. Żałowałem, że widoki przesłaniała bujna roślinność.
Relacja i zdjęcia z podróży na Wyspy Świętego Tomasza i Książęcą
Zdjęcia z podróży na Wyspy Świętego Tomasza i Książęcą i wędrówki na Pico de São Tomé w roku 2014